STRONA GŁÓWNA / WYSTAWY /ZAPOMNIANE OFIARY NAZISTOWSKIEJ EUTANAZJI – MORD NA PACJENTACH ŚLĄSKICH ZAKŁADÓW LECZNICZYCH W LATACH 1940–1945

Zapomniane ofiary nazistowskiej eutanazji – mord na pacjentach śląskich zakładów leczniczych w latach 1940–1945

TERMIN 22 marca - 28 kwietnia 2019
MIEJSCE Dom Pamięci Żydów Górnośląskich
Wystawa „Zapomniane ofiary nazistowskiej eutanazji – mord na pacjentach śląskich zakładów leczniczych w latach 1940–1945” przypomina o jednej z najbardziej brutalnych akcji nazistowskiego reżimu polegającego na eksterminacji chorych psychicznie na Śląsku w ramach tzw. eutanazji („Aktion T4”). W dwujęzycznej ekspozycji, składającej się z 20 paneli wystawienniczych zostało przedstawione tło ideologiczne czystości rasy, kolejne etapy wdrażania projektu eksterminacji chorych, aż po decyzje o ich fizycznej likwidacji jako „niegodnych życia”. Większość śląskich ofiar akcji została uśmiercona w komorach gazowych w zakładzie Pirna-Sonnenstein w Saksonii.
 
Prezentowana wystawa przypomina o śląskim akcencie podjętej przez nazistowskie Niemcy akcji uśmiercania osób uznanych za nieuleczalnie chore, która do historii przeszła pod kryptonimem „T4”, wywiedzionym z berlińskiego adresu centrali całej tej operacji (Tiergartenstraße 4). Stanowiła ona zaledwie jeden z elementów szeroko zakrojonego programu, mającego na celu eksterminację „życia niewartego życia”. Tym eufemistycznym terminem określano osoby dotknięte ciężkimi schorzeniami, nade wszystko natury nerwowej i psychicznej, ale nie tylko; w zależności od swobodnej interpretacji autorów akcji objęte mogły nią zostać także przewlekle chorzy czy niepełnosprawni, zarówno dorośli, jak i dzieci. I wtedy, i dziś działalność taka określana jest mianem „eutanazji” (gr. dobra śmierć), choć zawarty w tym określeniu przymiotnik zdecydowanie opatrzyć należałoby cudzysłowem.

Idee, leżące u podstaw akcji „T4” sformułowane zostały jednak na długo przed pojawieniem się narodowych socjalistów czy III Rzeszy. Jeszcze w XIX w. rozmaici naukowcy zafascynowani teoriami Karola Darwina, przede wszystkim tezą o powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego, rozważali pomysły przeniesienia Darwinowskich koncepcji na społeczeństwo ludzkie. Naturalna selekcja, w pewnym sensie przypadkowa, zaś w miarę rozwoju i upowszechniania medycyny coraz bardziej zawodna zastąpiona miałaby zostać sztuczną, w domyśle znacznie doskonalszą. Podobnie celowe działania, zmierzające do podniesienia cech gatunkowych rodzaju ludzkiego poprzez eliminację osobników niekorzystnych (a zarazem sprzyjanie rozmnażaniu tych uznanych za wartościowych) nazwano „eugeniką” (gr. dobre narodziny). Obydwa przywoływane pojęcia wywodzą się z tego samego pnia; nic dziwnego, że funkcjonują one w ścisłym związku.

Co istotne, eugenika cieszyła się początkowo żywym zainteresowaniem, czy zgoła poparciem także w środowiskach lekarskich, skąd niedaleko było już do przeszczepienia pewnych jej założeń na grunt politycznych decyzji. I rzeczywiście, wiele krajów wprowadziło do swego ustawodawstwa inspirowane eugeniką rozwiązania; jeszcze przed I wojną światową uczyniły to Stany Zjednoczone, zaś w 1921 r. – rządzona przez socjalistów Szwecja. Akceptacja takich poczynań nie była zresztą inspirowana ideologią; pod podobnymi założeniami podpisywali się politycy od prawej do lewej strony. Przez pewien czas także i niektórzy związani z Kościołem katolickim, póki idee takie nie zostały w 1930 r. potępione przez papieża Piusa XI w encyklice Casti conubii.

Ledwie w trzy lata później władzę w Niemczech objęli narodowi socjaliści, niemal natychmiast zapoczątkowując zupełnie nowy rozdział w realizowanych pod państwowym patronatem eugenicznych praktykach. W lipcu 1933 r. pojawiła się ustawa o zapobieganiu narodzinom dziedzicznie chorego potomstwa, otwierająca możliwość przymusowej sterylizacji, orzekanej przez specjalne sądy ds. dziedzicznego obciążenia zdrowia. Wybuch wojny w 1939 r. stworzył natomiast, w opinii zwolenników jeszcze dalej idących działań, możliwość „pozbycia się” ze społeczeństwa osób uznanych za trwale niezdolne do samodzielnego funkcjonowania. W najpewniej antydatowanym piśmie z 1 września 1939 r. Hitler osobiście upoważnił szefa swej kancelarii Philipa Bouhlera oraz lekarza Karla Brandta do „poszerzenia pełnomocnictw określonych lekarzy w taki sposób, aby według ludzkiej miary nieuleczalnie chorym (…) zapewnić łaskawą śmierć [niem. Gnadentod].”

Symbolem całej akcji stał się „zakład zabijania” w saskiej miejscowości Pirna, znany jako Pirna-Sonnestein, choć był on tylko jedną z kilku tego typu placówek. Przewożono tam chorych, wytypowanych w zakładach opieki jako kwalifikujący się do eutanazji, po czym uśmiercano ich w skonstruowanych w tym celu komorach gazowych. Zwłoki palono następnie w krematoriach, zaś rodziny zabitych zawiadamiano o śmierci bliskich, podając zupełnie inne przyczyny zgonu. Ten pierwszy etap wstrzymany został latem 1941 r., nade wszystko wskutek potężniejących protestów ze strony kościołów oraz rodzin mordowanych, choć akcję starano się utrzymać w ścisłej tajemnicy. Nie oznacza to, że zrezygnowano z pomysłu zabijania określonych kategorii pacjentów; od tej jednak pory czyniono to na ogół poprzez podawanie im śmiertelnych dawek medykamentów. Tu pojawia się śląski wątek; w ten bowiem sposób najpewniej zginęła większość chorych ze Śląska, ulokowanych w placówkach Großschweidnitz oraz Waldheim w Saksonii. Wiele zdaje się też wskazywać, że eutanazji dokonywano w szpitalu psychiatrycznym w Lublińcu, w specjalnie utworzonym w tym celu oddziale dziecięcym. Po wojnie przed zachodnioniemieckim sądem stanęli oskarżeni o to lekarze i pielęgniarze, m.in. dr Ernst Buchalik czy Elizabeth Heckler. Z braku dowodów proces został jednak umorzony.

 

Ta strona używa plików cookies Dowiedz się więcej