84 rocznica prowokacji gliwickiej i zabójstwa Franza Honioka – 31 sierpnia 1939
31 sierpnia mijają 84 lata od przeprowadzonej w Gliwicach przez niemieckie służby specjalne akcji dywersyjnej i dokonanego w jej trakcie zabójstwa Franza Honioka – Ślązaka, polskiego patrioty, powstańca śląskiego, uznawanego za pierwszą ofiarę II wojny światowej. Ostatniego dnia sierpnia 1939 roku budynki radiostacji przy ul. Tarnogórskiej stały się miejscem tzw. "prowokacji gliwickiej" – sfingowanego ataku niemieckiego oddziału specjalnego na niemiecką placówkę, który to atak stanowił część propagandowo-dezinformacyjnego przygotowania agresji na Polskę.
***
Franciszek Honiok – pierwsza ofiara II wojny światowej.
W świetle nowych źródeł
31 sierpnia 1939 r. podczas akcji przeprowadzonej przez niemieckie służby specjalne (SD) w położonych wówczas w Niemczech Gliwicach (Gleiwitz), w budynku nadajnika radiostacji przy ówczesnej Tarnowitzerstrasse zamordowany został Franz Honiok. Na temat celu przeprowadzenia akcji oraz samego jej przebiegu napisano wiele książek i nakręcono kilka filmów. Nadal pozostaje jednak wiele wątpliwości i wciąż rodzą się pytania. Na niektóre do dziś nie znamy odpowiedzi, np. dlaczego jako ofiarę wytypowano właśnie Honioka? Dr Sebastian Rosenbaum oraz dr Bogusław Tracz, autorzy scenariusza tworzonej wystawy stałej dotyczącej „Prowokacji Gliwickiej” uważają, że funkcjonariusze Geheime Staatspolizei (Gestapo), szukając odpowiedniego kandydata na „konserwę” (tak w nomenklaturze służb określano osobę przeznaczoną do likwidacji w celu podrzucenia zwłok) kierowało się m.in.. tym, że Honiok był człowiekiem samotnym, odludkiem, nie posiadającym własnej rodziny – co umożliwiało uniknięcie sytuacji, w której ktoś szukałby zaginionego.
Bez wątpienia wpływ na wybór miała też aktywność Honioka i zaangażowanie w polskim ruchu narodowym na Górnym Śląsku. Posiadaliśmy dotąd na ten temat szczątkowe informacje, a niektóre szczegóły z jego życia były i są przedmiotem zwykłych spekulacji. Stąd też każdy nowy element pojawiający się w układance - jest bezcenny. W odkrytych świeżo źródłach archiwalnych, zachował się spisany przez niego życiorys. Czytamy w nim: „Urodziłem się 28. marca 1899 r. i przez chrzest rzymsko katolicki otrzymałem na imię Franciszek. Jestem synem mistrza ciesielskiego Jana Honioka z Łubia pow. gliwicki. Matka moja ma na imię Konstantyna rodz. Stolfik”. Można powiedzieć, że 84 lata po swej śmierci, Franciszek Honiok, człowiek uznawany za pierwszą ofiarę II wojny światowej, przemówił. Dzięki temu wiemy, czym się zajmował i jaka była jego faktyczna działalność propolska podczas akcji plebiscytowej.
Do 1916 r. pracował na gospodarstwie rodziców, a po śmierci ojca zmuszony był szukać pracy zarobkowej i od 2 stycznia 1917 r. do października 1918 r. pracował w przemyśle, po czym poświęcił się pracy narodowej w Łubiu. Od listopada 1920 r. był współpracownikiem Polskiego Komitetu Plebiscytowego w Gliwicach, oddelegowanym do Toszka. Zaangażował się także w działalność w Oberschlesiche Volkspartei – utworzonej z inicjatywy Wojciecha Korfantego katolickiej partii niemieckiej optującej za Polską. Organizował też i pracował w miejscowym Kółku Rolniczym w Łubiu, a w maju 1921 r., podobnie jak jego brat Wilhelm, wziął udział w III powstaniu śląskim. Wg relacji Alfonsa Wloki, potomka jednego z powstańców z oddziału Honioka, walczył on w baonie toszeckim.
Odnalezione dokumenty rzucają również światło na zupełnie dotąd nieznane moment w jego życiu - okres, kiedy to zdecydował się na emigrację do Polski i przenieść na teren województwa śląskiego. Jak dotąd historycy nie mieli pojęcia, gdzie zamieszkał i czym trudnił się w tym czasie nasz bohater, ani jakie czynniki wpłynęły na jego decyzję o powrocie do położonego w Niemczech rodzinnego Łubia.
Wyjazd Honioka z rodzinnej miejscowości był bezpośrednio związany z jego narodowo-polityczną aktywnością. W 1922 r., kiedy określona już była przyszłość Górnego Śląska i wygasał mandat Międzysojuszniczej Komisji Rządzącej i Plebiscytowej, na przyznanej Niemcom części Górnego Śląska nastał czas rozliczeń. Terror stosowany przez niemieckie bojówki miał na celu z jednej strony ukaranie zdrajców ojczyzny – a więc tych, którzy wystąpili przeciwko Niemcom lub zadawali się z aliantami – z drugiej wywołać wśród działaczy polskich taką psychozę strachu, aby sami zdecydowali się na opuszczenie niemieckiego Górnego Śląska. Od pierwszych miesięcy 1922 r. działania te zaczęły się nasilać. Dochodziło do pobić i zamachów na działaczy polskich, którzy nawet w domach, ale także i w zakładach pracy nie mogli czuć się bezpieczni. Na terenie Gliwic w biały dzień bojówki niemieckie dopuszczały się przemocy wobec sympatyków Polski. Polskie składy i sklepy były demolowane. Skala terroru była poważna. Dochodziło do zabójstw. W Gliwicach zamordowano dr. Wincentego Styczyńskiego, a ksiądz Karol Mathea salwował się ucieczką z plebanii w Szobiszowicach (Petersdorf) do Rudy. W sąsiednim Zabrzu (Hindenburg) cudem umknął śmierci dr Bronisław Hager, który uniknął linczu wskakując do przejeżdżającego tramwaju. Tak wyglądała sytuacja w miastach, w których funkcjonowała policja oraz siły koalicji. W terenie, po wsiach, było jeszcze gorzej. Bojówki były bezkarne, a działacze bezbronni. Nocami nachodzono gospodarstwa, w których mieszkali polscy aktywiści czy powstańcy. Obrzucano je granatami.
Franz Honiok był znany na terenie Łubia i powiatu ze swych propolskich sympatii i politycznej działalności na rzecz Polski. Z jego relacji wynika, że kilkakrotnie dokonano najścia na jego dom i został „ciężko obity”, w efekcie czego zdecydował się na ucieczkę do Polski. Zamieszkał u swego znajomego w Tarnowskich Górach, przy ul. Lublinieckiej 28. Tu też rozpoczął poszukiwania za pracą. W kwietniu 1922 r. złożył podanie w Oddziale Pracy i Opieki Socjalnej przy Naczelnej Radzie Ludowej i po trzymiesięcznym kursie administracyjnym, który odbył się w dniach 1 maja-31 lipca 1922 r. (Honiok ukończył ośmioklasową szkołę powszechną) został skierowany na staż do Głównego Urzędu Rent Wojskowych w Tarnowskich Górach, gdzie 1 sierpnia 1922 r. rozpoczął pracę na stanowisku kancelisty w sekretariacie I. Inwalidztwa. W lutym 1923 r. został przeniesiony do Urzędu Rent Wojskowych w Rybniku i skierowany do jego oddziału w Knurowie. Zamieszkał w tamtejszym Domu Związkowym przy ul. Woodrowa Wilsona 84. Wstąpił też do Związku Powstańców Śląskich, organizacji kombatanckiej założonej przez Alfonsa Zgrzebnioka. Z pensji utrzymywał swoją rodzinę, która pozostała w Łubiu. Niestety 31 grudnia 1923 r. pracę utracił. Zarejestrował się jako bezrobotny.
We wrześniu 1927 r. Honiok starał się o zapomogę z Funduszu Bezrobocia w Rybniku, co znaczyłoby, że nadal pozostawał bez pracy. Z dużym prawdopodobieństwem z tego właśnie powodu zdecydował się na powrót do Łubia. Tym bardziej, że bezskutecznie starał się o wypłacenie należnych mu, jego zdaniem, poborów oraz przyznanie pożyczki, którą chciał przeznaczyć na otwarcie biura porada prawnych. Niestety nic z tego nie wyszło. Zaciążyło to na kolejach życia naszego bohatera.
Dalsze losy Honioka częściowo już znamy. Jego powrót do rodzinnego Łubia nie był na rękę władzom niemieckim. Pamiętano jego przeszłość i propolskie sympatie, których po powrocie się nie wyparł, o czym świadczy jego późniejsza aktywna działalność w Związku Polaków w Niemczech (rozprowadzał m.in. polską prasę i wziął nawet udział kongresie tej organizacji, który odbył się w marcu 1938 r. w Berlinie). Na próbę wydalenia go z terenu Niemiec odpowiedział więc skargą do Trybunału Rozjemczego ds. Obywateli, działającego przy Lidze Narodów. Sprawę rozpatrzono na jego korzyść. Uznano, że ma prawo zachować obywatelstwo niemieckie, ponieważ opuścił kraj czasowo i pod przymusem. Wrócił zatem do Łubia i otrzymał z powrotem niemieckie obywatelstwo. Pracował jako przedstawiciel handlowy w firmie handlującej sprzętem rolniczym, która mieściła się w Pyskowicach (Peiskretscham). Był odludkiem, nie założył własnej rodziny.
Człowieka z takim właśnie życiorysem, jak się okazało, szukało Gestapo. Nie wiemy czy ofiarę wytypowali funkcjonariusze Gestapo z Opola, czy też zwrócono się w tej sprawie bezpośrednio do placówki Gestapo w Gliwicach. Zdecydowano, że to on właśnie będzie materialnym dowodem na to, że polscy powstańcy zaatakowali radiostację w Gliwicach, aby nadać z niej komunikat radiowy. Zwłoki Honioka miały uwiarygodnić tę historię. Były powstaniec i polski aktywista miał zostać zastrzelony podczas próby odbicia obiektu przez niemiecki siły porządkowe.
30 sierpnia 1939 r. i został zatrzymany przez funkcjonariuszy Gestapo, którzy najpierw zawieźli go do koszar policji w Opolu. Następnego dnia, około południa, przewieziono go do więzienia policyjnego w Gliwicach. Wieczorem dostarczono go odurzonego z aresztu śledczego w Gliwicach samochodem do radiostacji przy Tarnowitzerstrasse. Następnie otępiałego wprowadzono go do hali maszynowni, gdzie został zastrzelony, stając się tym samym symboliczną pierwszą ofiarą II wojny światowej.
Autor tekstu: Zbigniew Gołasz