Muzeum od podszewki
Zapraszamy na wyjątkowy blog: kanzuszmizetka.blogspot.com. O sekretach stroju XIX-wiecznej elegantki, tworzeniu wystawy poświęconej modowym trendom sprzed wieku i o tym, jak dziś uszyć suknię, której nie powstydziłyby się dawne damy pisze Joanna Puchalik – historyk Muzeum w Gliwicach i kurator ekspozycji, którą pod koniec roku oglądać będzie można w Willi Caro…
Pod koniec 2013 roku Muzeum w Gliwicach zaprosi nas do gotowalni XIX –wiecznej damy. Wystawa Kanzu, szmizetka i barani udziec – garderoba XIX – wiecznej elegantki sprawi dużo radości nie tylko pasjonatom i pasjonatkom mody. Zobaczymy oryginalne, pochodzące z epoki suknie, dopełniające je dodatki a także to, co zazwyczaj skryte było przed okiem postronnych – sute halki, gorsety, pończochy, koszulki, pantalony… Wszystkich, którzy nie mogą się doczekać, zapraszamy już dziś na blog prowadzony przez Joannę Puchalik, kurator wystawy o modzie. Dowiemy się z niego nie tylko, czym rożni się krynolina od sukni princesse i ile halek nakładano na turniurę, ale także do czego niezbędne było niegdyś krawcom 30 metrów stalowej fiszbiny. Prześledzimy też krok po kroku jak – według oryginalnych wzorów z epoki, zaczerpniętych z dawnych gazet, przy zastosowaniu ówczesnych technik krawieckich i tkanin jakie w XIX wieku występowały – powstawać będą trzy suknie, które później także trafią na wystawę.
Po co „dorabiać” zabytki? Oryginalne stroje przyjadą do nas z Wrocławia, Katowic, prywatnej kolekcji z Łodzi i kilku innych miejsc. Pokażemy suknie, pokażemy bieliznę, pokażemy 150 letnią krynolinę i odrobinę młodszą tiurniurę. Jednak prezentując każdą tę rzecz z osobna nie uda się nam ukazać żadnej sukni w pełnej krasie wszystkich jej warstw. Pod oryginalną krynolinę nie wsadzimy oryginalnych pantalonów ani nie przykryjemy jej oryginalną spódnicą, bo co nam po zasłoniętym zabytku. Stąd pomysł uszycia kompletnej damskiej toalety z połowy XIX wieku, ze wszystkimi jej halkami, gorsetem i dodatkami. Sukien, bo będą ich trzy – krynolina, suknia princesse i suknia z turniurą, która upodobniała nieco noszące ją kobiety do centaurów – będzie można bez obaw dotknąć, sfotografować je, czy nawet przymierzyć – mówi Joanna Puchalik, unosząc głowę znad maszyny Singer



